Znajdujące się pośrodku jezioro nazywane jest tak ze względu na kolor jaki przybiera o wschodzie i zachodzie słońca..To miejsce uważane jest za święte ze względu na życidajną wodę pośród bezlitosnych piasków pustynii..
Offline
Skirował swe kroki nad jezioro. Zasiadł na jego brzegu, przypatrując się w jego głębie. - "Tak... Tak chciałem ci pomóc..." - pomyslał, pochylając się nad jeziorem gdzie ujrzał własne odbicie. Spojrzał w swoje oczy. Tak nienawistne i wrogie, jak oczy dobrze znanego mu maga. Poderwał się, kopiąc w wodę, która rozprysnęła się w powietrzu i zaiskrzyła tysiącami barw. - Nienawidzę cię!!! - krzyknął, po czym opadł na gorący piasek koło jeziora, kładąc się na nim twarzą do dołu. Kilka łez mimowolnie uciekło spod powiek, spadając wraz z prawem grawitacji, w dół. Zacisnął pięść na piasku, by się od nich powstrzymać, lecz po chwili wybuchnął płaczem jak małe dziecko.
Offline
przyroda wydawała się milczeć, jakby chcąc pozwolić mężczyźnie na odrobinę wrażliwości...knikt nie widzi jego łez prócz schowanych w piasku jaszczurek i uważnych storzeń wodnych...Panowała całkowita cisza..Nawet woda wydawała sie stać w bezruchu czekając ...
Offline
Płacz szybko go zmęczył i po chwili zamilkł wsłuchując się w szelst wiatru. - "Żałosne dziecko... Muszę coś zrobić..." - Pomyślał, unosząc twarz i ocierając mokre ślady na policzkach, tym samym rozcierając piasek, który się do nich przykleił. - "...by oczyścić swe sumienie..." - Wstał z ziemi, ponownie podchodzac do jeziora i tym razem z zamkniętymi oczami obmywając twarz. Gdy skończył spojrzał niemal wprost na palące słońce, które zdawało się płonąć tuż przy jego twarzy. - "Muszę stawić temu czoła tak samo jak stawiłem czoła piecu pustyni." - Na jego myśl nasunęła się znów znajoma twarz. Jego ojciec. - "Zrobiłeś ze mnie włóczęgę i pozbawiłeś największego skarbu. Obiecuję, że..." - chłopak powstał i odwrócił się tyłem do słońca. - ...że zgładzę ciebie i reszte tych żałosnych, nikczemnych potworów! - krzyknął, a wiatr jakby w akompaniamencie zaczął dąć z większą siłą. - "Teraz już wiem jaki jest mój cel... Pomszczę cię matko" - Spojrzał na złotą monetę, którą wyjął z kieszeni, ucałował ją czule, po czym zdjął z szyi medalion, który zwykł nosić i raptownie odwracając się do jeziora, wrzucił go do niego z rozmachu. Następnioe nawlukł monetę na rzemyk, wieszając ją sobie na szyi. Odwrócił się i podążył w kierunku swojego "domu". - "Od dziś jestem... Pogromcą Czarnych Magów!"
Offline
Kotori przyszedł nad jezioro od strony morza. Usiadł na chłodnej plaży, czegoś oczekując...
- "Słyszałem kiedyś od mamy o morskich potworach, syrenach..." - pomyślał. -"Może którąś tu spotkam, w końcu z tego miejsca widać ich lagunę... Nie oczekuję tego, że będą miłe, jednak zostało mi trochę Soli..."
Offline
Dookoła słychać było szum morza.
Całe godziny odliczane ziarnami piasku przeminęły jak podmuch wiatru.
Palące słońce zdawało się być nieubłagane...
Jednak coś poruszyło się pod taflą wody...
Offline
- Cóż me oczy widzą...? - zapytał sam siebie, cofając się o krok, po czym niepewnie nachylając się nad taflą wody. - Czy to ryba... Może człowiek... Czyżby... syrena?
Offline
Woda zabulgotała.
Z głośnym pluskiem i piskiem wyłonił się z niej potwór morski podobny do smoka, na którego grzbiecie siedziała syrena.
Potwór wzniusł się podnad wodę, rozcapirzając pazury, niemalże nad głową Kotoriego.
Offline
Kotori zasłonił się kataną, czując jak krople wody spadają mu na twarz.
Czy ten potwór chciał go zaatakować...?
- Kim jesteś? - zapytał osoby siedzącej na jego grzbiecie, cofając się kilka kroków.
Ostatnio edytowany przez Misery (2008-08-09 12:24:32)
Offline
Syrena przeliczyła monety, po czym szarpnęła za wodze, a potwór zanurzył się pod wodę, tak by obie postaci zostały na powierzchni. - dokąd chcesz płynąć?
Offline
Syrena ponownie zarechotała - dobrze więc, zostawię cię na suchym lądzie.
Pogoda była nieskazitelna. Wstążeczki słońca odbijały się w wodzie, która sprawiała wrażenie jakby powleczonej złotą nicią.
Zbliżali się do lądu...
Offline